niedziela, 5 czerwca 2016

www.annadec.com

Drodzy Moi!

 Postanowiłam rozszerzyć swoje działania w sieci i stworzyłam nowe, personalizowane miejsce. Przeniosłam tam ZDROWE OBSESJE, ale też będę pisała o innych ważnych sprawach. Co najważniejsze, chcę pisać częściej. ;).

 Zainteresowanych serdecznie zapraszam ;) ! https://annadec.com/



Pozdrawiam,
A.

piątek, 6 maja 2016

Auć! Uwaga, pokrzywa! :)

 Mieszkasz na wsi, w małym miasteczku, masz blisko do lasu, na łąkę? Zazdroszczę! Masz pod ręką kolejne zielone dobro. Zupełnie za darmo;).  Jeżeli jednak mieszkasz w większym mieście, to na pewno masz lokalne bazarki, szczególnie w weekendy. Wtedy musisz jednak wydać kilka złotówek. Czasem, gdzieś wyjeżdżając, możesz zatrzymać się przy lesie i wybrać, tym razem nie na grzyby. ;) Zaczął się sezon na pokrzywę. Jest teraz doskonała, szczególnie po zerwaniu. Najlepiej jednak zrywać z dala od ulic, by uniknąć dużych zanieczyszczeń. I nie bój się, zerwana pokrzywa nie parzy ;).
 
Okazuje się, że ten chwast ma wiele cennych właściwości. Jest bogata w sole mineralne, witaminy A,C, K, B2 i mikroelementy m.in. jod, żelazo, wapń i siarkę. Wspiera pracę nerek i ich oczyszczanie. Ja piję ją okrągły rok. Kiedy zwracam szczególną uwagę na to, by pić jej więcej, ok 3-4 kubków dziennie, zauważam mniejsze obrzęki, co jest bardzo powszechne u Hashimotek.
 Korzystając z okazji, kupiłam niedawno na bazarku taki pęk pokrzywy i część ususzyłam, część dodałam do sałaty, a z resztki zrobiłam lemoniadę. Do lemoniady dodałam oczywiście sok z limonki i cytryny. Wcześniej pokrzywę zalałam wodą o temperaturze ok. 90 stopni i wystudziłam. Taki schłodzony napój jest bardzo orzeźwiający i odżywiający. Jeżeli masz wyciskarkę do owoców i warzyw, możesz wycisnąć sok ze świeżo zerwanej pokrzywy, dodać limonkę, cytrynę, odrobinę miodu. Nie tylko odżywi, ale jest również doskonałym antydepresantem. Zielarze przypisują jej działanie lecznicze, uważają, że jest naturalnym antybiotykiem. 
 Ja już dawno przekonałam się do pokrzywy. Wyjątkowo w tym roku rozszerzyłam jej zastosowanie. Już nie tylko napary z pokrzywy, ale lemoniady, sałatki, koktajle, na stałe zagościły w moim menu zdrowych obsesji. I na dobre mi to wychodzi, kiedy tylko częściej po nią sięgam. Bardzo polecam! :)

Na zdrowie,
ciepłe pozdrowienia,
A.

środa, 20 kwietnia 2016

Siarka organiczna MSM

 Ostatnio przeżywam pewien rodzaj buntu i wkurzenia na Hashimoto. Przede wszystkim dlatego, że daje to wiele ograniczeń żywieniowych. A dla osoby zakochanej we włoskiej kuchni, mieszkającej naprzeciwko pizzerii, jest to prawdziwa udręka. Ostatnie 2 tygodnie, to 3 pizze w moim żołądku. To pyszny obiad, surówki i zupy ze śmietaną. :) To było przepyszne. A teraz czuję się  znów słabiej, gluten robi swoje. Gorzej śpię, puchnę, czuję ucisk w okolicach tarczycy. Kolejny raz i na pewno nie ostatni, przekonuję się, że za uleganie pokusom, płacę wysoką cenę. Dlatego z chęcią wracam do rygorów diety dla Hashimotek. Częściej, niż dieta, denerwuje mnie postawa społeczeństwa, które bagatelizuje tę dolegliwość, często wyśmiewając to i zarzucając uleganie modzie na Hashimoto. Bardzo bym chciała w tym przypadku być bardzo niemodna. Uwielbiam gluten, uwielbiam mleko, uwielbiam śmietanę, uwielbiam sery, uwielbiam wszystko to, czego jeść nie mogę. I nie dlatego, że od tego tyję, tylko dlatego, że po takim jedzeniu czuję się źle. Jest mi trudniej się skoncentrować, czuję się ospała, mam zły nastrój, niższe ciśnienie, czuję ucisk w okolicach tarczycy. A to, że puchnę doprowadza jeszcze bardziej do szaleństwa. Stąd moja potrzeba szukania patentów, które będą zdrowymi nawykami, zdrowymi obsesjami, wspierającymi mój organizm. 

 Jakiś czas temu odkryłam coś, co doskonale wzmacnia nasze komórki, regeneruje organizm i nawet upiększa. To siarka organiczna (MSM). Teoretycznie łatwo byłoby nam zadbać o jej dostarczanie jedząc m.in. surowe warzywa. Ale warzywa, które się uprawia, a nie hoduje. Wszelkie dodatki chemiczne, gotowanie, zamrażanie, eliminuje siarkę. Trzeba ją dostarczyć organizmowi bezpośrednio.
 W sieci jest coraz więcej artykułów na jej temat, dlatego opiszę to w skrócie. Skupię się na tym, co daje regularne spożywanie MSM. To biały proszek, który łatwo rozpuszcza się w wodzie. W smaku jest gorzka. Ale warto, by stała się naszą zdrową obsesją ;). Ma ogromne znaczenie w profilaktyce oraz leczeniu. Wzmacnia błony, które otaczają nasze komórki, dzięki czemu lepiej się nawadniamy, dostarczamy organizmowi więcej witamin i minerałów. Pomaga walczyć z alergiami, pasożytami i toksynami. Badania wykazują, że jest pozbawiona skutków ubocznych. Ja rozpuszczam jedną płaską łyżeczkę w butelce wody. To moja dzienna dawka. Po dobie MSM dociera do niemalże wszystkich tkanek, a to, co nie zostanie poddane procesowi przemiany materii jest wydalane z organizmu po ok. 96 godzinach.
 Warto zacząć ją przyjmować w mniejszej dawce, by sprawdzić, jak na nas działa. Pierwszego dnia przyjmujemy 1 g, jak wszystko będzie ok, dawkę można zwiększyć. Już 5 g dziennie po ok. tygodniu stosowania wpływa na zmniejszenie chronicznego zmęczenia. A regularne stosowanie MSM pomaga budować mięśnie, poprawia kondycję skóry, włosów, paznokci. Pomaga w odbudowie kolagenu, korzystnie wpływa na stawy. Zewnętrzne stosowanie siarki pomaga usunąć blizny, skóra się dużo lepiej regeneruje.
 Ja już zdążyłam się od tego uzależnić i zastanawiam się, dlaczego odkryłam to tak późno. Jeżeli ktoś chce poznać więcej szczegółów, zachęcam do przeczytania tego artykułu: http://www.sygnaturazdrowia.pl/suplementy/msm-po-prostu-siarka/ 


Na zdrowie! 
Pozdrawiam ciepło i lecę na rower :)
A.

środa, 30 marca 2016

Niecodzienna codzienna gimnastyka

Często spotykam się z tym, że ktoś zauważa moje wystające kości policzkowe (odstające policzki). Niektórzy nawet potrafią zadać pytanie, co wstrzykuję. :) Jeszcze nic i nie wiem, czy kiedyś coś w te policzki wstrzyknę :). Mam na to inny sposób.
 Po pierwsze, nie zawsze są one tak ładnie widoczne. Wystarczy, że zjem nieodpowiednio (za dużo cukru i glutenu), wypiję za dużo mocniejszych trunków, to policzki szybko wtapiają się w krągłą buzię. To nadmiar limfy, który trzeba jakoś odprowadzać. 
 Wspominałam kiedyś o tym, że mięśnie są sercem limfy i odprowadzają ten zbędny płyn, kiedy są uruchamiane, ćwiczone. Odnośnie buzi, tu też nie można zapominać o gimnastyce. Może to śmiesznie zabrzmi, ale często, jak jadę do pracy, ćwiczę sobie buzię, tak aż bolą policzki. Jest to też częścią ogólnej rozgrzewki aparatu mowy przed pracą na antenie.

1. Podstawowe ćwiczenie, to powtarzanie głosek, ostentacyjnie, nienaturalnie wyciągając usta, mówię : A, E, I, O, U.
2. Kolejne ćwiczenie, to układanie ust do A, U i tak aż do lekkiego bólu :)
3. Robię też ostentacyjne "dzióbki", tak jakby uśmiechały się policzki.
4. Odpowiedni makijaż też pięknie podkreśla poliki ;).
5. W domu, po demakijażu często masuję buzię, metodami, które są dostępne w sieci.
6. To co jeszcze bardzo pomaga, dużo się śmieję. Owszem mam przez to głębsze mimiczne zmarszczki, szczególnie przy kącikach ust, ale kiedy się uśmiecham, ich nie widać, a nawet bardziej podkreślają uśmiech. 
7. Kiedy robi się cieplej, często robię na buzię zimne okłady, nawet lodem, przez delikatną ściereczkę. To bardzo poprawia ukrwienie, a co za tym idzie kolor skóry. Jeżeli ma się cerę naczynkową, zimno powinno być umiarkowane ;).  
8. Ważna jest też suplementacja, nasza skóra uwielbia wit. C, D, A i E , naturalny kolagen, kwasy OMEGA 3....


A wiosną będzie na pewno więcej powodów do uśmiechu, czego Wam i sobie życzę.

Na zdrowie,
A.

 


wtorek, 1 marca 2016

Więcej tlenu, proszę!

 Bywają dni, podczas których czuję się tym wszystkim przytłoczona. Ba! Nawet nie dni, a miesiące. Taki był luty. Trudny.... Planowałam od jakiegoś czasu wizytę u specjalistów od medycyny naturalnej. Dzięki temu, miałam wiele wymówek, jadłam dużo tego, czego nie powinnam i ... czułam się coraz gorzej. Aż wreszcie, w minioną niedzielę, odwiedziłam naturalistów. Po stawianiu diagnozy przez ok. 3h, wiem o sobie dużo więcej i wiem, że Hashi to nie wszystko. Mój obecny cel? Wieloetapowe oczyszczanie organizmu. Na blogu będę zdradzać Wam kilka sposobów, które ewidentnie mi pomagają.

Tu na wieczornym dyżurze;).
  Minęły 3 dni i czuję już pewną różnicę. Jednym z wielu sposobów, który mi zalecono jest picie przefiltrowanej, przegotowanej wody z ok. 10 kroplami wody utlenionej 3% z domieszką np. soli niejodowanej, najlepiej takiej w zielonym worku do kiszenia warzyw lub soli himalajskiej. Robię to i czuję się wewnętrznie dotleniona, przede wszystkim czują to moje jelita, do tej pory bardzo leniwe. 
 Woda utleniona pomaga zabijać beztlenową, patogenną mikroflorę, grzyby typu Candida i nie tylko. Wokół jej zastosowania jest wiele kontrowersji. Jednak jest książka, która wszystko ładnie wyjaśnia i moje wątpliwości rozwiewa. To książka Iwana Pawłowicza Nieumywakina pt. "Woda utleniona- na straży zdrowia". Informacje na ten temat znajdziecie także tu: 
http://www.vismaya-maitreya.pl/naturalne_leczenie_lecznicze_wlasciwosci_wody_utlenionej.html 
 Myślę, że stanie się to moją kolejną zdrową obsesją. I co ważne, ja piję nieco ponad 2 l dziennie, tylko małymi łykami. :) A wodę przygotowuję w domu, jak nie zdążę, to oczywiście robię miksturę z wodą mineralną bądź źródlaną.

Na zdrowie!
Pozdrawiam,
A.

poniedziałek, 8 lutego 2016

Moc rosołu!

 Chorobom autoimmunologicznym bardzo często towarzyszy problem przemiany materii i wadliwości jelit, o które trzeba dbać szczególnie. Pomagają w tym rosoły. Te które ja preferuję, to rosoły na mięsie z indyka, perliczki, kaczki, wołowiny i na podrobach (wątróbka niemalże każda, poza kurzą). Warto gotować za każdym razem rosół w innej kombinacji. U mnie, co drugi rosół jest też na kościach, np. szpondrze. Zaleca się gotowanie wywaru na kościach szpikowych, co jest dla nas solidną dawką naturalnego kolagenu. 
 Poza opcją odmładzającą i wzmacniającą stawy dzięki kolagenowi , rosół ma wiele innych, cennych właściwości. Jest bogaty w aminokwasy, które mają działanie przeciwzapalne, stąd wzmacnia odporność i pomaga przy przeziębieniach, idealny na kaca. Korzystnie wpływa na błonę śluzową żołądka, łagodzi stany zapalne, wyściela jelita zdrowymi związkami, co usprawnia trawienie. Działa wzmacniająco na stawy i skórę :). 
 Już chyba nie dziwicie się, dlaczego rosół to moja kolejna zdrowa obsesja. Uczę się go gotować na wiele sposobów. Poniżej kilka wskazówek, które w mojej kuchni się sprawdzają.

1. Ostatnio zrobiłam rosół z golonki indyczej i szpondra. By rosół był czysty, mięso wrzucam do garnka z zimną wodą i GOTUJĘ na małym ogniu (czekam do pierwszego, krótkiego zagotowania).
2. Kiedy tylko zacznie się gotować, zdejmuję z ognia i przelewam przez sitko. Opłukuję mięso, przepłukuję garnek i od nowa zalewam wodą (ok. 6 l)
3. Na małym ogniu gotuję mięso z 5 liśćmi laurowymi, kilkoma ziarnami ziela angielskiego i kolorowego pieprzu, dodaję sól himalajską ok. 2 płaskich łyżeczek .
4. Po godzinie dorzucam kurkumy, czosnku niedźwiedziego, lubczyku, natki pietruszki, tymianku, majeranku, gałki muszkatołowej. Wszystko na oko, ale nie jest to jedna szczypta. Średnio 2 łyżeczki.
5. Mięso z przyprawami gotuję ok. 3 godzin. Dorzucam włoszczyznę, musi być por, jakieś 5 marchewek, pietruszek plus cała nać, 1 cebula, ćwiartka selera. Warzywa wrzucam obrane, ale całe. To ważne, by zachowały jak najwięcej witamin i minerałów.
6. Całość gotuje jeszcze przez 1-2 godz. Cały czas  garnek przykrywam w 70 % :)
7. Nigdy nie używam kostek rosołowych, przypraw "vegetopodobnych". Mięso musi być z pewnego źródła.


Rosół zazwyczaj piję lub jem z warzywami. Porcje z makaronem dostaje Mąż ;). Na rosole robię później zupy kremy, a mięsko zapiekam i wykorzystuję do sałatek, bądź drugiego dania . :)

Na zdrowie, smacznego!
A.

środa, 27 stycznia 2016

Wizyta w kuchni Dzień Dobry TVN


Jeżeli ktoś oglądał dziś Dzień Dobry TVN i zaglądał już wcześniej na mojego bloga, to nie miał wątpliwości, dlaczego się tam znalazłam. Jednak opiszę sytuację nieco szerzej, by nie było niejasności. Od 2014 roku zmieniam swój styl życia i podporządkowuję go Hashimoto. Trochę jest to uciążliwe, ale na dłuższą metę, da się z tym zaprzyjaźnić. Ta przewlekła choroba wreszcie zmotywowała mnie do zdrowych zmian, wyrabiania zdrowych nawyków, które stają się moimi zdrowymi obsesjami. Stąd pojawił się jakiś czas temu blog. Ale nie traktuję go jako formy zarabiania na życie, tylko jako notatnik, przede wszystkim dla siebie, by wszystko, czego się dowiem, było skoncentrowane w jednym miejscu, ale też dla innych. Ja już wiem, jak trudno o sprawdzoną profilaktykę. Stąd wyniki moich poszukiwań gromadzę w sieci, by natchnąć również poszukujących.
 Przełomowym momentem w zdobywaniu wiedzy, była książka "Zapalenie tarczycy HASHIMOTO", którą dostałam od kuzynki w Stanach. Napisała ją Polka, farmaceutka, Izabela Wentz, która sama ma Hashimoto i przeszła długą drogę, by... wyzdrowieć. Jej się to udało. Opisała  tam różne metody, którym się poddawała, ich działanie itp. Książka uporządkowała moją wiedzę na temat...niewiedzy i pomogła w obraniu drogi poszukiwań. Przeszłam już wiele konsultacji endokrynologicznych, dietetycznych, alergologicznych, a nawet psychologicznych. Mam też kilku zaprzyjaźnionych lekarzy, z którymi rozmawiamy o tym, o czym nie można rozmawiać oficjalnie. Nie jest łatwo. Dużo wskazówek, recept się wyklucza. Ja wreszcie postanowiłam szukać punktów wspólnych. O wszystkich moich krokach informuję lekarza, konsultuję i proszę o skierowania na badania. Niech lekarz wie, co robię, jakim metodom się poddaję. Nie na wszystkie lekarz patrzy przychylnie, ale specjaliści od medycyny naturalnej wręcz są zachwyceni. Jedno jest pewne, przy Hashimoto występuje szereg innych możliwych chorób autoimmunologicznych, dlatego każdy wymaga indywidualnego podejścia. Trzeba samemu uzbroić się w cierpliwość i słuchać organizmu, na co ze wskazanych rzeczy reagujemy dobrze, a na co źle. We wszystkim chodzi o wsparcie naszej odporności i nieutrudnianie życia organizmowi, stąd proste, nieprzetworzone produkty. Mimo, że wielu mi odradzało leczenie farmakologiczne, nie rezygnuję z tego. Kiedy już za jakiś czas doczekam się dzieci, wtedy może zaryzykuję i pójdę tylko w naturalne metody. 
 Podsumowując, radzenie sobie z tym jest długą drogą. Ważne, by nie bagatelizować diety. Ja mam leniwe i nieszczelne jelita, jak wielu przy tej dolegliwości. Stąd takie restrykcje. Już rok przygotowuję się do protokołu autoimmunologicznego, by osłabić stan zapalny i zwiększyć odporność. Chciałabym wytrzymać te 90 dni, ale jak wytrzymam zalecane minimum 30, też będzie dobrze. Skoro mowa o diecie, poniżej przepisy na to, co jem często. To propozycje, które przedstawiłam w kuchni Dzień Dobry TVN.

CHLEBEK BANANOWY Z MLEKIEM KOKOSOWYM



SKŁADNIKI:
-​3 mniejsze banany
-6 jajek (osoby na protokole autoimmunologicznym mągą zastąpić jajka siemieniem lnianym w proszku: 1 łyżka siemienia i 3 wody zastępują jedno jajko, trzeba to wcześniej podgotować i wystudzić)
-mąka kokosowa (3/4 szklanki)
-mąka migdałowa (1/2 szklanki) można samemu zblendować łuskane migdały, warto dzień wcześniej wymoczyć i wysuszyć
-cynamon mielony (1,5 łyżeczki)
-szczypta soli
-laska wanilii
- olej kokosowy (1/4 szklanki) najlepiej rozpuścić w garnku
-mleko kokosowe pełnotłuste (1/3 szklanki)

Wszystkie składniki łączymy i miksujemy lub mieszamy blenderem do uzyskania jednolitej konsystencji. Nagrzewamy piekarnik na 180 stopni. Ciasto wkładamy do foremki wysmarowanej olejem kokosowym lub wyłożonej papierem do pieczenia (takiej jak do pasztetu) 10x20 może być mniejsza.
Wstawiamy na 45 minut. Po wyjęciu sprawdzamy długą wykałaczką, czy ciasto nie jest mokre w środku, patyczek ma być czysty po wyjęciu. Można podawać z konfiturą z malin.

INDYK W MARYNACIE PEŁNEJ WSPARCIA NA ODPORNOŚĆ


SKŁADNIKI:
-1 kg piersi z indyka
-suszona bazylia (łyżeczka)
-suszone oregano (łyżeczka)
-suszony tymianek (łyżeczka)
-łyżeczka cynamonu
-łyżeczka kurkumy
-odrobina pieprzu
-kilka goździków
-sól
-2 ząbki czosnku
-cała główka czosnku
-masło klarowane
-sok z połowy cytryny
-rękaw do pieczenia​

Pierś myję i nacieram odrobiną soli. W garnku rozpuszczam 1,5 łyżki masła klarowanego. Po zdjęciu z ognia do masła dodaję zioła, przyprawy i czosnek. Marynatą nacieram indyka. Dobrze jakby kilka godzin postał w lodówce, by przeszedł smakiem.
Piekarnik nastawiam na 180-190 stopni. Wkładam indyka w rękaw do pieczenia. Dorzucam rozmaryn i całą główkę czosnku przekrojoną na pół. Dolewam sok z połowy cytryny. Piekę 45-50 minut.

Można podać indyka ze spaghetti z pociętej obieraczką marchewki, pietruszki i cukinii. Warzywa blanszujemy 3 minuty we wrzątku i można wzbogacić ich smak pesto.:)

MIKSTURA NA ODPORNOŚĆ
zwalcza bakterie, wirusy, grzyby, pasożyty

SKŁADNIKI:
-główka posiekanej cebuli
-główka posiekanego drobno czosnku
-kawałek imbiru starty na tarce ( wielkość kciuka)
-tak samo z kawałkiem startego chrzanu
-2-3 łyżeczki sproszkowanej kurkumy
-odrobina cynamonu
-i szczypta czerwonej papryki
-2-3 szklanki naturalnego, mętnego octu jabłkowego

Wszystkie składniki wrzucamy do 0,5 l słoika, zalewamy octem jabłkowym. Można dodać sok z połowy cytryny i odrobinę miodu, jak ktoś nie jest uczulony i nie jest na protokole autoimmunologicznym.
Wszystko zamykamy szczelnie i odstawiamy w ciemne, suche miejsce na 2 tygodnie. 
Po 2 tygodniach, przecedzamy miksturę, by był sam sok. Przelewamy w jakiś słoik, buteleczkę. I możemy taką miksturą zaczynać poranek: 2 łyżki syropu zalewamy ciepłą (nie wrzącą) wodą. I pijemy na czczo. Warto przemycać to dzieciakom, nawet w herbacie. :)

SMACZNEGO I NA ZDROWIE!
CAŁUSY,
A.

czwartek, 14 stycznia 2016

O mały włos!

 Kto zmaga się z chorobami tarczycy, bardzo często narzeka na wypadanie i łamanie się włosów. Wydaje się Wam, że piękne, lśniące i gęste włosy to niedoścignione marzenie? Może być jednak zupełnie inaczej i to nie tylko przez wizyty u fryzjera.
 Jedno jest pewne, bardzo ważne, by na co dzień nie zapominać o suplementacji. Selen, cynk, witaminy z grupy B, witamina A, E, D są niezbędne w naszej codziennej diecie. Trudno dostarczyć cały zestaw w pożywieniu, dlatego wspomaganie się dobrymi suplementami jest wręcz konieczne. Nie można też bagatelizować wody. Warto pić ok. 3 l dziennie ( 2 l to minimum). Ale uwaga, jeżeli pijemy, to małymi łykami, by jelita zdążyły wodę przyjąć i odżywić nasz organizm. Pochłanianie pół butelki jednorazowo ma wymierny efekt, bardzo szybko przelatuje i niewiele wnosi. To niezbędne, by odżywić skórę i włosy od środka. Jednak jest coś, a właściwie ktoś jeszcze.
 Słyszeliście o kimś takim jak trycholog? Aż mi wstyd, bo ja poznałam istnienie i znaczenie takiego specjalisty, kilka miesięcy temu. Lepiej późno niż wcale, dosłownie. Sama trafiłam nie tylko na wspaniałego trychologa, ale jeszcze na Anioła. Wspaniałą, ciepłą Kobietę, z którą spotkania są ogromną przyjemnością. Nie tylko moje włosy na tym korzystają, ale i ogólne samopoczucie. Z niecierpliwością czekam na kolejne nasze spotkania. Jako Hashimotka z włosami miałam problem. Mocno wypadały i brakowało im blasku. Owszem, koloryzacja też robi swoje, ale trycholog uświadomiła mi, że to, co robimy na włosach, nie szkodzi im tak, jak zaniedbywanie ich od wewnątrz. Poza suplementacją warto zainwestować np. w mezoterapię igłową (tak, kłucie w głowę, ale spokojnie, ból niewielki, do zniesienia:)). Po dwóch zabiegach efekt jest już zauważalny. Włosy są bardziej "odbite" , jakby dostały drugie życie. A po dłuższym okresie oczekiwania zauważamy wiele krótkich, nowych włosków. Przyjemna jest również głęboka regeneracja, kuracja nawilżająca na dłuższe włosy. Pewne jest, że trycholog zadba o nie inaczej niż fryzjer. Warto nawet raz zrezygnować z wizyty u fryzjera i ten budżet przeznaczyć na trychologa. Chociaż raz w roku, a może nawet i raz w życiu;). Ogromnie doceniam to, że poznałam takiego specjalistę w osobie Ani. 

Podsumowując, życzę Wam, nie tylko Hashimotki, pięknych pukli;). Okazuje się, że włosom można pomóc na wiele sposobów. Polecam Wam kanał na YT "mojej" Ani :). Zanim postanowicie pójść na konsultację, na tym kanale znajdziecie wiele cennych wskazówek codziennej pielęgnacji. O mały włos, a skazałabym swoje włosy na gorsze życie;).

https://www.youtube.com/channel/UCtwlc2wkdWHHT_fbruHdocQ 
Na zdrowie,
pozdrawiam ciepło,
A.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Moje sposoby na przeziębienie

 Wyjątkowo mroźno zaczął się Nowy Rok. Ostrzegałam Widzów, by naprawdę o siebie zadbać, nie zapominać o czapkach, szalikach, rękawicach i kilku warstwach ubrań. Sama jednak, zupełnie świadomie, z czapki zrezygnowałam. Tłumaczyłam sobie, że to na chwilę, że mam kaptur itp. I co? Kaptur zakładałam rzadko, bo szybko przemieszczę się z samochodu do domu.... No i się doigrałam. Walczę, by nie zachorować i by nie dać się anginie. 

W niedzielny wieczór było najgorzej. Czułam, że łamie mnie w kościach, jest zimno, ale ciało gorące. I bardzo mocno bolało mnie gardło. Ból przechodził nawet do głowy. Zatem nie można było długo czekać i należało wprowadzić sprawdzone metody Męża, Mamy i Teściowej... i trochę moje. Zazwyczaj szybko stawiają na nogi.
 Pierwszy, najszybciej działający na mnie sposób to wyparzanie nóg. Po zagotowaniu wody, do miski wsypuję łyżkę soli kuchennej i wlewam wrzątek. By się nie poparzyć, dolewam nieco zimnej wody. Ale w nogi musi piec:).
I tak oto nieśmiało, wkładam na chwilę nogi i szybko wyjmuję... i tak aż do momentu, kiedy mniej zacznie parzyć. Później biorę jakieś ciepłe skarpety, a Mąż wciera mi w stopy rozgrzewającą maść, tak, że aż później długo "szczypie".
 Kolejny krok, który stawia mnie na nogi, to wypicie, zwanej przez moją Teściową, "wstrząsowej dawki" aspiryny i witaminy C. Wczoraj wypiłam 3 musujące tabletki aspiryny. Po takim rytuale, otulona w ciepły dres kładę się spać i dogrzewam troszkę Mężem, ale wtedy konieczna jest dla mnie elektryczna poduszka grzejąca. Trzeba się po prostu dobrze wypocić. :)
 Z gardłem już nieco trudniej. Wczoraj ból i pieczenie złagodziło płukanie go mieszanką wody z sody oczyszczonej. Smakuje podobnie, jak lek na bazie sody, który zawsze na taki ból dawała mi Mama. Później łagodziłam do syropem z malin i kilkoma porcjami naturalnego miodu. Ale w nocy kilka razy wstawałam, by ten ból złagodzić.
 Rano gardło wypłukałam szałwią i rumiankiem, później wypiłam jakąś herbatkę na gardło. Jest lepiej, ale płukanie muszę jeszcze kilka razy powtórzyć. Muszę też, poza codzienną suplementacją, chcieć pamiętać o czapce:), w ostateczności o kapturze. 
 Jeżeli kogoś z Was też łamie w kościach przez ten dotkliwy mróz i chce się zainspirować moimi metodami, proponuję wyparzanie nóg. I niezapominanie o codziennej suplementacji ważnych witamin i minerałów. Przede wszystkim pamiętajmy o witaminie D, C, A, K, witaminach z grupy B, o selenie i cynku. Co do aspiryny, upewnijcie się, czy Was nie uczula. 
 Pierwsze z wyżej wymienionych metod, zadziałały. Jak zawsze zresztą. Odpukać,ale nie byłam tak porządnie chora już ponad trzy lata. Nie łamie mnie w kościach, nie czuję, że zaraz będę chora, ale muszę walczyć przez kilka dni z gardłem. Boli mniej, ale jeszcze nie jest tak, bym czuła, że nic nie muszę;).


 Życzę zdrowia i ślę dużo ciepła! 
 A.

środa, 9 grudnia 2015

Ważna suplementacja




 Każdy, kto zauważa u siebie problemy takie jak: spadek energii, osłabione włosy, paznokcie, sucha i zmęczona skóra, zaczyna szukać na to sposobów. Pierwsze co robimy, to szukamy pomocy w sieci, co nie do końca jest dobre. Warto zawsze skonsultować się chociażby z dietetykiem, alergologiem, internistą.
Nawet po tym, jak w wielu internetowych źródłach, znajdziemy tę samą, potencjalną odpowiedź. Zazwyczaj dotyczy ona niedoborów witamin i minerałów, enzymów,niezbędnych do życia pierwiastków. Lista jest bardzo długa. Było już o witaminie D3, mam nadzieję, że zadbaliście o to, by Wam jej nie brakowało, szczególnie w tym okresie jesienno-zimowym. Teraz warto zwiększyć dawkę, nawet do 1500-2000 jednostek. Poleciło mi to dwóch lekarzy, znajoma dietetyk też była tego samego zdania.
 Tym razem chcę wyróżnić 2 bardzo ważne składniki, których potrzebuje osłabiony organizm. Szczególnie tych zmagających się z chorobami tarczycy. W każdej z książek, o których Wam wcześniej pisałam była mocno zaznaczona istota cynku i selenu. Bardzo często mamy niedobory tych pierwiastków, enzymów, mikroelementów. A są ważną bronią przy zwalczaniu problemów autoimmunologicznych i nie tylko.
Nasza dieta w wielu przypadkach uboga jest w cynk. Wielu lubi alkohol, a ten jest jego największym wrogiem . Rzadko jemy produkty, które go zawierają, to. m.in.: wątróbka cielęca, wieprzowa, pestki dyni, gorzka czekolada, migdały, groszek zielony, kasza gryczana. Lepiej przyswaja się ten w produktach zwierzęcych. Dlatego warto zadbać o jego suplementację. Zapotrzebowanie na cynk dla mężczyzn to ok. 9,4 mg/d , a dla kobiet 6,8 mg/d .Trzeba również uważać, by go nie przedawkować. Co ważne, kiedy przyjmujemy inne suplementy, to cynk oddzielmy od wapnia, żelaza i magnezu. Wtedy zmniejsza się jego wchłanialność. Można stwierdzić, że to egoista. Ja cynk biorę rano, a pozostałe rozbijam w ciągu dnia.
Tu link, do bardzo ciekawego i obszernego artykułu, na temat cynku. Treść zgodna z tym, co powiedziała mi zaprzyjaźniona dietetyk. http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/domowa-apteczka/cynk-wzmocni-odpornosc-poprawi-stan-wlosow-i-paznokci_35690.html 

  A dlaczego potrzebujemy selenu? Broni nas przed negatywnym wpływem wolnych rodników, czyli różnego rodzaju zanieczyszczeń, toksyn ze środowiska, pożywienia. To pewien rodzaj tarczy naszej odporności. Opóźnia procesy starzenia i przyspiesza regenerację komórek.  Panowie, wpływa też na Waszą sprawność seksualną ;). Ten ważny składnik występuje w zbożach, rybach morskich, owocach morza, jajach, warzywach cebulowych (czosnek, por, cebula), produktach mlecznych. W przypadku osób z problemami trawienia, Hashimoto, niedoczynnością tarczycy ważna jest dodatkowa suplementacja, ponieważ wiele z tych produktów musimy unikać w diecie. W moim przypadku to jaja, zboża i produkty mleczne. Kupując selen w postaci suplementu, zwróćcie uwagę, czy nie zawiera glutenu. Lepiej znaleźć taki, który nie ma go w składzie. To ważna rzecz, też w przypadku leków na tarczycę. Euthyrox zawiera laktozę i gluten, Letrox nie. Sami zdecydujcie, który lepszy.;)
 Podsumowując. Zadbajmy o to, by tych dwóch składników nam nie brakowało. Tylko nie oczekujmy efektów z dnia na dzień. Ważna jest systematyczność i cierpliwość. Ja czułam poprawę po 2-3 miesiącach. 
Tylko spokojnie, może tak późno, bo czasem, a może częściej zapominałam o suplementacji. Pracuję nad systematycznością;). 

Na zdrowie;)!

A Poniżej link do wywiadu, którego udzieliłam Wydawnictwu Mediaplanet przy okazji kampanii Zdrowie Kobiety. Zainteresowanych zapraszam do lektury. Tam przekonacie się, że stale pracuję nad tym, by było lepiej, ale często się poddaję i zaczynam od nowa;).


http://www.kobieta-zdrowie.pl/slawne-polki-o-zdrowiu/zdrowe-obsesje-ani-dec 




apotrzebowanie na cynk dla mężczyzn wynosi 9,4 mg/d, a dla kobiet 6,8 mg/d.

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/domowa-apteczka/cynk-wzmocni-odpornosc-poprawi-stan-wlosow-i-paznokci_35690.html
apotrzebowanie na cynk dla mężczyzn wynosi 9,4 mg/d, a dla kobiet 6,8 mg/d.

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/domowa-apteczka/cynk-wzmocni-odpornosc-poprawi-stan-wlosow-i-paznokci_35690.html